A Marvellous Light – recenzja książki

 
Recen­z­ja książ­ki
A Mar­vel­lous Light
Cud­ow­na światłość
Freya Marske

„A Mar­vel­lous Light” to książ­ka autorstwa Freya Marske typu Urban Fantasy­­, której akc­ja roz­gry­wa się na początku ubiegłego wieku, gdzie obok świa­ta zwykłych ludzi ist­nieje również tajne sto­warzysze­nie czar­o­dziejów. Jeden z głównych bohaterów, niemag­iczny Robin, dosta­je pracę w biurze ds. łącznoś­ci z czar­o­dzie­ja­mi, bowiem oso­ba wcześniej pias­tu­ją­ca tę pozy­cję została zamor­dowana – znalazła się w posi­ada­niu cen­nego przed­mio­tu, który może wpłynąć na całą społeczność czar­o­dziejów. Robin poz­na­je więc prawdę o magii i zosta­je zmus­zony do pra­cy z oby­wa­telem mag­icznego świa­ta – tajem­niczym i odrobinę wyco­fanym Edwinem, jed­nak pada ofi­arą ataku i zosta­je rzu­cona na niego kląt­wa, która sta­je się z każdą chwilą sil­niejsza. Bohaterowie muszą więc zacząć współpra­cow­ać, by odkryć prawdę o mag­icznym przed­mio­cie i zła­mać rzu­cone zak­lę­cie.

Powieść jest utrzy­mana w kon­wencji typowego krymi­nału ang­iel­skiego oraz erotyku. Doce­ni­am fakt, iż autorce udało się zręcznie wprowadz­ić łóżkowe sce­ny, które trwa­ją nawet i cały rozdzi­ał. Są bard­zo wyraziste, ale mimo to utrzy­mane w dobrym guś­cie. Jeżeli mowa już o języku, to książ­ka została napisana dosyć trud­nym językiem – moż­na znaleźć masę słown­ict­wa, którego się na co dzień raczej nie uży­wa, więc odradza­łbym lek­turę osobom, które dopiero zaczy­na­ją naukę ang­iel­skiego, ponieważ moż­na się bard­zo zmęczyć – a w chwili pisa­nia recen­zji dopiero zapowiedziano pre­mierę pol­skiego wyda­nia (13 listopa­da 2024 roku, „Cud­ow­na światłość”, @wydawnictwosoniadraga). Ale mimo to lek­tu­ra spraw­iała mi przy­jem­ność pod wzglę­dem językowym.

Autor­ka oparła sys­tem magii na moty­wie pieczę­ci i przysięg, które mają swo­je źródło w miejs­cach (typowo ang­iel­s­kich rezy­denc­jach) i przed­mio­tach, a samo rzu­canie zak­lęć przy­pom­i­nało mi gesty wykony­wane przez Dok­to­ra Strange’a z uni­w­er­sum Mar­vela.

Podobało mi się również zakończe­nie, które nie było do koń­ca zero-jedynkowe – jed­ne­mu ze złych bohaterów udało się postaw­ić na swoim, a sami bohaterowie również nie osiągnęli tego, czego chcieli. Oso­biś­cie nie udało mi się zaw­cza­su odgad­nąć, kto tak naprawdę stoi za wyżej wspom­ni­anym atakiem.

Doce­ni­am również to, że autor­ka naw­iązy­wała do rzeczy­wistych wydarzeń – jed­nak w dużej mierze jest to wątek doty­czą­cy homosek­su­al­nej miłoś­ci, więc miło było przeczy­tać o zma­gani­ach ówczes­nych mężczyzn i o ówczes­nej sytu­acji.

Nie przekon­ała mnie jed­nak motywac­ja Robi­na – chłopak musi­ał pod­jąć się nowej pra­cy, by ura­tować majątek rodz­iców. Wyda­je mi się, że ten wątek nie został dobrze poprowad­zony, nie odczułem wagi całej sytu­acji. Pon­ad­to kłót­nia typowa dla roman­sów również miała dla mnie niezbyt przekonu­jące założe­nie.

Myślę, że wrócę jeszcze do lek­tu­ry i przeczy­tam całość (może też w tłu­macze­niu) – choć­by z uwa­gi na sam język powieś­ci. Plus za dobrze zbu­dowany świat przed­staw­iony.

 

 

Recen­z­ja książ­ki A Mar­vel­lous Light autorstwa Freya Marske (recen­z­ja książ­ki Cud­ow­na światłość)

Dodaj komentarz