Książka „Piercing” japońskiego autora Ryū Murakami wydana nakładem wydawnictwa Tajfuny wciągnęła mnie do reszty; jest to moje pierwsze spotkanie z literaturą azjatycką i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że mam ochotę na więcej. Jeszcze nie wiem, czym mogą różnić się książki napisane przez pisarzy z tamtych stron od tekstów powstałych w Europie czy w USA, lecz jak tylko dokładniej poznam tamtejszą literaturę, to na pewno o tym napiszę.
Powieść od razu przechodzi do sedna. Nie znajdzie się tutaj bujnych opisów, wyjątkiem było plastyczne opisywanie stanów emocjonalnych bohaterów, co zostało ukazane przez autora, między innymi, za pomocą licznych metafor sugerujących ból lub uwiązanie, zamknięcie.
Książka daje jasno do zrozumienia, że przeżyte w dzieciństwie traumy rzucają cień na całe późniejsze dorosłe życie. Codziennie, praktycznie w każdej sekundzie życia w umysłach dwójki bohaterów pojawiały się przebłyski z przeszłości niosące ze sobą straszliwy ból, a przyczyną ukazywania się ich były różnego rodzaju skojarzenia. Prowadziło to najczęściej do samookaleczeń.
Smutnym następstwem traum jest również to, że tworzą one kolejne dramaty. Pchają ludzi do ryzykownych zachowań. Są one taką równią pochyłą w dół, której trudno się oprzeć. W tym miejscu, na podstawie opisywanych wydarzeń można dojść do wniosku, że to tylko my sami możemy sobie pomóc pod warunkiem, że tego chcemy. Przez krótki moment, kiedy była przedstawiana w tekście relacja głównego bohatera i jego żony, miałem nawet wrażenie, że autor odrobinę naigrywa się i stwierdza, że miłość nie jest lekarstwem na ból wewnętrzny. Podobnie było ze sztuką. Bohater – Masayuki – zajmował się organizowaniem różnego rodzaju wydarzeń, jednakże jego praca nie pomagała zmierzyć mu się z przerażającą przeszłością.
Denerwowało mnie to, że bohaterowie byli w stanie zrobić dosłownie wszystko, byle tylko nie zmierzyć się z problemami. Złościła mnie również toksyczność Masayukiego. Mężczyzna zdawał sobie sprawę ze swoich własnych problemów. Znał również mechanizmy stojące za nimi. Był inteligentny. Jednakże w dalszym ciągu nic z tym nie zrobił. Chociaż z drugiej strony miałem w głowie myśl, że gdyby główny bohater poszedł na terapię, to nie byłoby książki :D.
Gubiłem się czasami w sposobie prowadzenia narracji. Obecny był tutaj narrator trzecioosobowy, lecz mimo tego pojawiały się wiele razy wstawki jak gdyby z punktu widzenia głównych bohaterów w pierwszej osobie. Zdarzało się to tak często, że wiele razy musiałem wracać kilka linijek wyżej, by zrozumieć, o co dokładnie chodzi w danym miejscu.
Szczególnie podobało mi się posłowie, gdzie była mowa o tym, jak pisarz przygotowywał się przed przystąpieniem do pisania. Murakami przeczytał wiele książek specjalistycznych i odbył rozmowę z pracownikiem Prefekturalnego Centrum Zdrowia Psychicznego w Osace, by stworzyć jak najbardziej prawdziwą powieść. Fascynującym jest to, ile czasu i wysiłku wymaga praca pisarza.
Uważam, że Murakami świetnie dobrał tytuł książki. Słowo „piercing” może właśnie wskazywać na coś wysoce nieprzyjemnego, co przechodzi na sam wylot [1]. Doskonale odzwierciedla to sytuację, w której znaleźli się bohaterowie oraz ich zachowania polegające na samookaleczaniu się. W powieści od pierwszych stron jest również mowa o szpikulcu do lodu, co idealnie nawiązuje do tytułu.
Jeżeli chodzi o samo wydanie, to nie mam prawie żadnych uwag. Znalazłem jedną literówkę, ale taki błąd każdemu może się zdarzyć. Szczególnie podobały mi się przypisy wyjaśniające zjawiska kulturowe.
Podsumowując, książkę czyta się bardzo szybko, polskie tłumaczenie jest przyjemne w odbiorze, a występujące w książce opisy pozwalają przez chwile poczuć emocje bohaterów.
Źródła
[1] https://dictionary.cambridge.org/dictionary/english/piercing
Bardzo ciekawy blog, rzeczowy i wyważony. Od dzisiaj zaglądam regularnie. Pozdrowienia 🙂