Proxima – recenzja książki

Proxima, recenzja książki, Stephen Baxter

Jeżeli miałbym tę książkę opisać jed­nym słowem, to było­by to coś mniej więcej w sty­lu: trochę jak „Chór zapom­ni­anych głosów” Remigiusza Mroza, przy czym mamy tu więcej „sci­ence” a mniej „fic­tion”. 

„Prox­i­ma” to opowieść o kol­o­niza­cji odległej o wiele lat świ­etl­nych plan­e­ty. W dalekiej przyszłoś­ci Ziemia została tak bard­zo zanieczyszc­zona, że ludzkość zmus­zona była szukać nowego domu. Jed­nakże nie było zbyt­nio ochot­ników, więc zaist­ni­ała konieczność posunię­cia się do przy­musu. 

Wątkowi kol­o­niza­cji towarzyszy wiele innych: rywal­iza­c­ja pomiędzy potomka­mi Amerykanów i Chińczyków, podróże międzyplanetarne/międzywymiarowe, sztucz­na inteligenc­ja czy choć­by nowo odkry­ta zaawan­sowana tech­nolo­gia. 

Główny bohater Yuri został zam­rożony i obud­zony wiele lat później, ponieważ rodz­ice w przeszłoś­ci nie mogli sobie poz­wolić, by zad­bać o dobre życie dla swoich dzieci. Zosta­je on wysłany daleko w kos­mos i sta­je się pier­wszym kol­o­niza­torem obcej plan­e­ty. Dru­ga bohat­era to naukow­czyni Stef, która bada nową tech­nologię odkry­tą na Merkurym – włazy. 

Wyjątkowo podobał mi się szczegółowy opis flo­ry i fauny obcej plan­e­ty oraz zaawan­sowanej tech­nologii, którym poświę­cono naprawdę wiele stron. Miło czy­tało się o kon­flik­cie dwóch mocarstw, których spory doty­czyły nie tylko Zie­mi, lecz także wielu innych plan­et i układów słonecznych. Bo prze­cież po co kłó­cić się jedynie na jed­nej planecie, sko­ro mamy do dys­pozy­cji wiele innych. 

Książ­ka doskonale pokazu­je, że potrze­ba wiele lat, by dokon­ać choć­by najm­niejszego odkrycia, bowiem dłu­gość ludzkiego życia jest niesamowicie krót­ka w porów­na­niu z ogromem wszechświa­ta. Za każdym razem, gdy bohaterowie się starzeli (a towarzyszymy im od najmłod­szych lat aż do staroś­ci), czułem dzi­wne przytłocze­nie i małość, bowiem powieść jeszcze bardziej mi pokaza­ła, jak bard­zo nasze życie jest kruche i niez­naczące. 

Autor bard­zo ciekaw­ie przed­staw­ił wszys­tkie wąt­ki, by na sam koniec połączyć je w jed­ną całość. Cho­ci­aż, cały czas czy­ta­jąc powieść, zas­tanaw­iałem się, dlaczego wprowadz­ił jeden motyw, którego później praw­ie w ogóle nie rozwinął. 

 

Pod­sumowu­jąc, mamy tutaj sporą dawkę odkry­wa­nia kos­mo­su, kon­flik­tów zbro­jnych i tech­nologii. Szcz­erze pole­cam.

Dodaj komentarz