Ultima – recenzja książki

Ultima recenzja książki, Stephen Baxter, Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Jak wyglą­dał­by świat, gdy­by imperi­um rzym­skie lub imperi­um Inków nigdy nie upadło? Czy ist­nieją równoległe rzeczy­wis­toś­ci i czy ist­nieje ktoś lub coś, kto po cichu rządzi ludź­mi?

Tego typu kwest­ie stara się autor omówić w „Ultimie” – kon­tynu­acji „Prox­imy”. Jed­nak wyraże­nie „stara się” jest w tym przy­pad­ku bard­zo istotne. Fabuła sku­pia się w dużej mierze na opisach doty­czą­cych admin­is­tracji starożyt­nego Rzy­mu (i później imperi­um Inków) i braku­je w niej akcji. Czy­ta­jąc, odniosłem wraże­nie, że mam do czynienia z trze­ma osob­ny­mi tek­sta­mi, które ktoś zlepił etyki­etą pod tytułem „uni­w­er­sum”, bowiem obiet­ni­ca wielkiej tajem­ni­cy związanej z lini­a­mi cza­sowy­mi (jak to napisano na okład­ce) została rozwinię­ta jedynie w kilku rozdzi­ałach, o czym w trak­cie czy­ta­nia zapom­ni­ałem. Nie czułem napię­cia, gdy teo­re­ty­cznie bohaterom miało groz­ić niebez­pieczeńst­wo – wszys­tkie ele­men­ty akcji przesłoniły bujne opisy i zostały maksy­mal­nie spły­cone na rzecz tworzenia alter­naty­wnego świa­ta.

Bard­zo spodobało mi się jed­no spostrzeże­nie, które autor zawarł i które utk­wiło mi w pamię­ci. Brzmi­ało ono mniej więcej tak: „Czy w tej innej linii cza­sowej ten Jezus, którego słowa w Bib­lii brzmią inaczej, jest też moim Jezusem?”.

Ciekaw­ie również autor prze­my­cił po cichu wątek doty­czą­cy imi­grantów, którego praw­ie bym nie zauważył, a prze­cież przy­bysze z innych światów muszą się jakoś odnaleźć w nowym wymi­arze.

Dobra pozy­c­ja dla tych, którzy cenią sobie porządne budowanie świa­ta przed­staw­ionego, cho­ci­aż w paru momen­tach niek­tóre posta­cie były porzu­cane, nie wspom­i­nano o nich ani słowem i nagle pojaw­iały się kil­ka rozdzi­ałów później, cho­ci­aż cały czas uczest­niczyli w wydarzeni­ach.

Dodaj komentarz